Jestem wolontariuszem Europejskiego Korpusu Solidarności… jak to wygląda?
Mam na imię Adrian, mam 24 lata i oto moja historia o Polsce. Wszystko zaczęło się w październiku 2019 roku, kiedy zaczynałem drugi rok studiów historycznych na Uniwersytecie w Kantabrii (Hiszpania). Pewnego dnia koordynator programu Erasmus zorganizował spotkanie dla wszystkich studentów zainteresowanych studiami za granicą. To był także mój cel; miałem na oku kilka destynacji: Włochy, Grecję, Francję, a nawet kraje skandynawskie, jak Norwegia czy Dania.
Jak więc trafiłem do Polski? Była to najbardziej przystępna opcja finansowa dla mojej rodziny, i to tyle. Wszystko było zorganizowane i potwierdzone; w kolejnym roku, we wrześniu, miałem przeprowadzić się do Wrocławia w Polsce.
Niestety, na świecie wydarzyło się coś strasznego: pandemia COVID-19. Lockdowny, restrykcje i mnóstwo problemów zburzyły moje plany. Po wielu rozważaniach, postanowiłem zaryzykować i rozpocząć nową przygodę za granicą. I jak Will Smith w „Bajerze z Bel-Air”, moje życie wywróciło się do góry nogami. Pozwólcie, że opowiem, jak pokochałem polskie powietrze.
12 września 2020 roku przyjechałem do akademika „Ołówek”, gdzie miałem przeżyć najlepszy rok mojego życia. Spotkałem mnóstwo wspaniałych ludzi i zdobyłem ogromną wiedzę o polskiej historii, kulturze i ludziach. Polska, a szczególnie Wrocław, na zawsze pozostaną w moim sercu. Po dziesięciu miesiącach wróciłem do Hiszpanii, by dokończyć studia. W ramach pracy licencjackiej zgłębiłem temat polskiej pamięci historycznej i procesu demokratyzacji, co zakończyło się sukcesem – otrzymałem najwyższą ocenę. Kolejnym krokiem był dla mnie magister z historii współczesnej, aby spełnić marzenie o zostaniu nauczycielem historii. Jednak przed zakończeniem pracy magisterskiej postanowiłem zrobić przerwę i poszukać nowego, międzynarodowego doświadczenia.
Po raz kolejny Polska okazała się najlepszą opcją, ponieważ znałem już ten kraj i wiedziałem, jak się tu odnaleźć. Tym razem jednak szukałem pracy, a nie kolejnych studiów. Chciałem zdobyć zatrudnienie. Wtedy moja przyjaciółka Sandra, którą poznałem podczas Erasmusa we Wrocławiu, zaproponowała wolontariat. Pracowała w INPRO, organizacji w Rzeszowie. Zainteresowały mnie jej opowieści o pracy, więc złożyłem aplikację, przekonany, że wolontariat będzie wyjątkowym doświadczeniem. Przyznaję, że rekomendacja Sandry pomogła mi przejść proces rekrutacji, choć musiałem także odbyć kilka rozmów kwalifikacyjnych. Ostatecznie zostałem przyjęty i już na początku sierpnia przygotowywałem się do przeprowadzki do Rzeszowa.
3 sierpnia rozpoczęła się moja druga polska przygoda, z lotem z Madrytu do Rzymu, a następnie do Rzeszowa. Niestety, opóźnienie na pierwszym locie spowodowało, że spóźniłem się na przesiadkę do Polski. Tak więc znalazłem się w Rzymie, z całym bagażem, ale bez lotu do Polski – niezły początek, prawda? Postanowiłem kupić bilet na inny lot z Rzymu do Krakowa tego samego dnia, co okazało się kosztowne i pełne komplikacji.
Po wielu perypetiach, lot został odwołany, a linia lotnicza próbowała go przełożyć na następny dzień. Spędziłem cały dzień na lotnisku z innymi pasażerami, domagając się rozwiązania. Ostatecznie, późno w nocy, linia zorganizowała hotel, w którym mogliśmy odpocząć do rana. Do hotelu dotarłem o 2 w nocy, prawie ostatni z pasażerów. O 6 rano musieliśmy wstać i wrócić na lotnisko, bo lot zaplanowano na 8. W końcu dotarłem do Krakowa i stamtąd pociągiem do Rzeszowa. To, co miało być kilkugodzinną podróżą, zamieniło się w półtoradniowy koszmar.
Po tej krótkiej, acz intensywnej przygodzie we Włoszech, zmęczony dotarłem na dworzec w Rzeszowie. Na miejscu czekali na mnie Kiko i Mariem, moi przyszli współlokatorzy. Przez dwa pierwsze dni w mieście odpoczywałem i poznawałem moich nowych współlokatorów i przyjaciół – byłem ostatnim, który przyjechał. Pierwszy dzień pracy w INPRO przypadał na poniedziałek, 7 sierpnia, i od tego czasu nieustannie się uczę i doskonalę swoje umiejętności.
Moja główna rola w INPRO to tworzenie i prowadzenie warsztatów dla różnych grup oraz udział w wydarzeniach takich jak Open Cafe, gdzie spotykają się ludzie z Rzeszowa i okolic. Dodatkowo pomagam w tworzeniu treści na nasze media społecznościowe, które, drogi czytelniku, zachęcam Cię śledzić – to darmowe i wspiera nasz rozwój, dzięki czemu możemy docierać do większej liczby osób.
Odkąd rozpocząłem pracę w INPRO, doświadczyłem zarówno wzlotów, jak i upadków, ale ogólnie było to bardzo wzbogacające doświadczenie. Nie żałuję decyzji o powrocie do Polski i z niecierpliwością czekam, co przyniesie przyszłość.